Ciepłe ciała - Isaac Marion
Zombie. Brzydkie, zgniłe,
apatyczne, krwiożercze monstra, marzące jedynie o tym, by dobrać
ci się do wnętrzności i wyssać jelita jak spaghetti. Wylewają
się na ulice niczym śmierdząca plaga, pochłaniając wszystko, co
stanie im na drodze. Nie mają uczuć, nie mają wspomnień, nie mają
kontroli nad swoimi czynami, a przede wszystkim – nie kochają.
Ale chwila, to chyba nie ta książka.
R jest martwy. Właściwie jest martwy
już od jakiegoś czasu i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Mieszka na opuszczonym lotnisku i wraz z innymi osobnikami o podobnej
aparycji oraz ich przywódcami – Kostkami, jest częścią czegoś
na kształt społeczeństwa umarlaków. R posiada nawet przyjaciela,
M, z którym czasem chrząka sobie w parodii konwersacji, a gdy już
nie chrząka, to włóczy się po lotnisku. Ale ale – napięty
grafik swoją drogą, lecz czasem trzeba znaleźć coś do jedzenia.
Dlatego pewnego dnia R wraz z towarzyszami wyrusza w drogę do
miasta, gdzie mają zamiar napełnić swoje żołądki. I nie
rozczarują się. Wkrótce namierzają cel i atakują grupkę
nastolatków. R robi rozpoznanie i zaraz również zabiera się do
pałaszowania mózgu jednego z nieszczęśników. A potem zauważa
Julie i już wie, że nie może pozwolić jej zginąć. Skąd? Bo
kawałek mózgu, który właśnie skonsumował, należał do
Perry'ego – chłopaka Julie. A wraz z tym fragmentem mięcha R
wchłonął także wspomnienia martwego nastolatka dotyczące
dziewczyny.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się,
dlaczego zombie tak bardzo lubią jeść właśnie mózgi? Teraz
nastał ten długo oczekiwany moment, kiedy to wszystko staje się
jasne. Otóż moi drodzy, gdy taki zombie zjada mózg martwego
nieszczęśnika, przeżywa w głowie jego życie. A
dokładniej, ogląda sobie jego wspomnienia niczym film w TV, a na
dodatek jeszcze w HD i trójwymiarze.
Dlatego też zapewne nie zdziwicie się,
gdy powiem, że R jako osobnik z wrodzonym nawykiem oszczędzania i
chomikowania smakołyków na później, (oh, czyżby miał polskie
korzenie?) zabiera mózg Perry'ego ze sobą i podjada go później od
czasu do czasu. No i oczywiście Julie również zabiera na lotnisko
– miejsca pełnego takich, jak on. Jednak sytuacja, która w
horrorze przerodziłaby się w wielką ucztę, tutaj jest okazją do
stworzenia nikłej nici porozumienia między gatunkiem ludzkim a
umarlakami. R zaczyna zmieniać się pod wpływem Julie, a to
pociągnie za sobą szereg nieprzewidzianych zdarzeń. I wstrząśnie
całym ich światem.
„Zasmuca mnie jednak to, że zapomnieliśmy naszych imion. Już pomijając wszystko inne, to wydaje mi się najbardziej tragiczne. Tęsknię za swoim i opłakuję te należące do innych, ponieważ chciałbym ich kochać, a nie wiem, kim są.”
Wbrew pozorom R to naprawdę
sympatyczny zombiak. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek
wcześniej tak lubiła postać, która praktycznie nic nie mówi.
Jednak dla równowagi dosyć sporo myśli. I moim zdaniem – właśnie
te myśli; autoironiczne, sarkastycznie przedstawiające
rzeczywistość sprawiają, że R jest nietuzinkową postacią, która
bez przerwy bawi czytelnika i zaskakuje prostymi, lecz bardzo
trafnymi przemyśleniami.
„Mój przyjaciel M mówi, że ironia bycia zombie wynika z tego, że wszystko jest zabawne, ale nie możesz się uśmiechać, bo zgniły ci wargi.”
Znam wiele filmów czy książek, które
przedstawiają apokalipsę zombie z punktu widzenia przerażonych
ludzi, którzy muszę teraz zapomnieć o tym, kim są, o wszystkich
zasadach moralnych i ratować własne życie. Ale ile jest dzieł
opisujących atak zombie z perspektywy tych drugich? No właśnie,
nic nie przychodzi mi do głowy. Tak więc „Ciepłe ciała”
są bardzo oryginalną powieścią. Nie tylko dlatego, że pan Isaac
porwał się na zabieg, który mało kto próbował podjąć, lecz
również dlatego, że sam motyw miłości między człowiekiem a
zombie jest dość światoburczy. Bo kto to słyszał, żeby
zakochiwać się w swoim pożywieniu? I nie, nie mówię o
powszechnej miłości Amerykańców do hamburgerów
„Ciepłe ciała” to książka
głównie rozrywkowa, która nie wymaga od czytelnika ciągłego
skupienia i szybkiego wiązania wątków. Fabuła jest prosta i nie
ma tu zbyt dużo zwrotów akcji, jednak sama historia wciąga i bawi,
a ciekawe wypowiedzi bohaterów jednocześnie dają do myślenia.
Możemy przekonać się, jak wartościowe są nasze wspomnienia oraz
zastanowić się nad tym, do czego właściwie zmierza gatunek
ludzki. I czy nasza ignorancja nie doprowadzi do samozagłady.
„Myślę, że świat się w zasadzie kończy, bo miasta, przez które przechodzimy, są tak samo wyniszczone, jak my. Budynki są pozapadane. Na ulicach pełno jest zardzewiałych samochodów. Większość szyb jest powybijana, a wiatr wyje między pustymi wieżowcami jak zwierzę porzucone, żeby umarło. Nie wiem, co się stało. Epidemia? Wojna? Zapaść społeczno-ekonomiczna? A może to po prostu My? Martwi zastępujący Żywych? To chyba nie jest takie ważne. Gdy już dotrzesz do końca świata, to nie ma wielkiego znaczenia, którą drogę wybierzesz.”
Ocena: 7/10
Tak sobie czytam i czytam i nagle myśle: to wydaje się znajome. Więc przetrzepuje mój zasyfiony mózg w voila! Przypomniało mi się, że jakiś czas temu oglądałam taki film, tyle tylko, że inaczej się nazywał. Ale stawiam wszystkie karty na to, że była to ekranizacja :) Tak czy inaczej nie wiedziałam, że jest książka wiec może przeczytam, bo film był w sumie spoko
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam i jakoś mnie nie zachwycił. Taka amerykańska papka stworzona dla nastolatków. I niestety to sprawiło, że książkę sobie odpuściłam. Może jak mi wpadnie kiedyś w ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuń