Bad Mommy. Zła Mama - Tarryn Fisher


"Bad Mommy" to książka, która miała powalić mnie na kolana, zadziwić niebanalną i błyskotliwą konstrukcją psychiki bohaterów oraz zaskoczyć "plot twistem".
Miała być inspirująca, dawać do myślenia i odkrywać tą brzydszą, szaleńczą stronę społeczeństwa.

"Kiedy się nieustannie myśli, wiele rzeczy się przeinacza. Musisz wypowiedzieć myśli na głos, żeby wiedzieć, że nie jesteś jedyną popieprzoną osobą. To ogromna różnica, gdy już ma się tę świadomość."

Jednak teraz, krótko po lekturze, nie do końca wiem, co właściwie chciałabym napisać o tej książce.

Po naprawdę bardzo dobrej "Margo" (której recenzja nadal się pisze), spodziewałam się czegoś na tym samym poziomie, jeśli nawet nie o milimetr wyższym. Już dawno powinnam przestać "robić sobie krzywdę" oczekiwaniami i nadzieją w stosunki do promowanych książek, no ale widocznie jestem geekową masochistką, bo nie potrafię przestać wierzyć rekomendacjom booktuberów.
No ale od początku.
Książka jest dosyć niepozorna, 300 stron zapisanych w tak krótkich rozdziałach i kończące się tak nieekonomicznie, że 1/4 powieści to puste przestrzenie. No ale dobra, nie pierwszy raz i nie ostatni czytam książkę wydaną w ten sposób. I może bym się tego nie czepiała, gdybym nie była rozczarowana treścią.
"Bad Mommy" podzielona została na 3 główne części, zatytułowane "Psychopatka", "Socjopata" oraz "Pisarka", co oczywiście z góry mówi nam, z jaką osobliwością przyjdzie nam się zmagać na kartach tejże pseudopowieści.
No więc mamy Fig, od której rozpoczyna się cała historia, jak i cały ten dramat. Od pierwszych zdań doskonale widać, że z kobitą jest coś mocno nie w porządku. A że siedzimy w jej głowie, to robi się coraz dziwniej. W zasadzie myślałam, że będzie to bardzo ciekawa podróż przez umysł chorej osoby - lubuję się z książkach i filmach psychologicznych - ale w tym wypadku wszystko wydawało mi się bardzo tanie, uproszczone i przerysowane. Nie jestem specjalistką, ale nie wydaje mi się, żeby cały proces wyparcia i ogólnego funkcjonowania umysłu psychopatów czy socjopatów był tak prostolinijny. I tak jak w "Margo" to pewne (wręcz wydaje się, że usilne) przerysowanie bohaterów wychodzi na plus i sprawia, że cała historia jest jeszcze bardziej szalona i wciągająca, to w "Bad Mommy" staje się to irytujące.
No bo błagam... Taka "Pisarka". Choć kreowana na bardzo silną i pewną siebie osobowość, Jolene jest też przez większość czasu tak oderwana od rzeczywistości i naiwna, że choć widzi wszystkie niepokojące znaki, to uparcie je ignoruje. Aż miałoby się ochotę porządnie ją trzepnąć i krzyknąć "Halo kobieto! Na co ty właściwie czekasz?!"
Zapewne były to celowe zabiegi - ta cała hiperbolizacja cech, które autorce wydawały się kluczowe do przedstawienia określonych osobowości. Jednak moim zdaniem na tym właśnie książka traci.

"Widzę, że dostajesz więcej, niż Ci się należy. Nie mogę na to patrzeć. Boli mnie to, bo zasługuję na więcej niż ty. Rzecz w tym, że mogłabym być lepszą tobą."

Ale żeby nie było, że ciągle narzekam - są też oczywiście plusy. Książka wciąga, czyta się ją łatwo i szybko, dzięki czemu doskonale się nada, jeśli nie mamy czasu na sięgnięcie po dłuższe powieści i wgryzanie się w fabułę. Choć nie jestem przekonana co do poprawności konstrukcji bohaterów od strony psychologicznej, to jednak ciekawe było przyglądanie się ich sposobom myślenia, odbierania zachowań innych i nadinterpretacji rzeczywistości.

Tak więc miałam dostać trzymającą w napięciu historię psychopatki, wnikliwe studium ludzkiej psychiki, atmosferę niebezpieczeństwa i potęgujące się poczucie osaczenia. Niczego takiego nie znalazłam, za to w zamian otrzymałam na szybko nakreśloną historyjkę smutnej i szurniętej kobieciny z urojeniami, kłamliwego dupka i naiwną pisarkę, która do bólu wierzy w ludzi, chyba tylko na złość sobie i czytelnikom.
Tak więc kochani - nie wszystko złoto, co się świeci, a większością ostatnich niby-bestsellerów można by palić w piecu na zimę. Dobrze, że mieszkam w bloku, bo zapewne byłoby to kuszące.




Wydawnictwo: Sine Qua Non
Gatunek: Thriller/Sensacja
Ocena: 5/10




Jak Wy oceniacie "Złą Mamę"? A może czytaliście inne książki Tarryn Fisher? Co o nich sądzicie?

Książka została zrecenzowana dzięki współpracy z portalem CzytamPierwszy.pl

Mroczniejszy odcień magii - Victoria Schwab

Czerwony Londyn. Bały Londyn. Czarny Londyn. Szary Londyn.
Łączą je jedynie trzy rzeczy: nazwa, rzeka oraz... magia.
W czerwonym jest ona równowagą, w białym potęgą do poskromienia, w czarnym oprawcą, a w szarym – umierającą legendą.
Poza tym Londyny różnią się praktycznie wszystkim: krainami, w których leżą, architekturą, historią, kulturą, władzą, językiem oraz świadomością mieszkańców.

Kłopot z magią polega na tym, że nie jest ona kwestią mocy, lecz równowagi. W przypadku zbyt małej mocy stajemy się słabi. Zbyt dużo mocy - i stajemy się kimś zupełnie innym.”

Kell to antari, jeden z ostatnich. Magia płynie w jego krwi, jest jego duszą. Dzięki swojemu wyjątkowemu pochodzeniu, może podróżować między czterema stolicami jako posłaniec Czerwonego, przekazując wieści między władcami. Jednakże przy okazji Kell nielegalnie przemyca i kolekcjonuje drobiazgi zebrane z różnych światów. Pewnego dnia w ręce wpada mu przedmiot, który może okazać się zgubny nie tylko dla jego Londynu, ale także dla pozostałych.

Lila jest złodziejką, a jej umiejętności kuglarskie nie mają sobie równych. Sama przetrwała na ulicy i dzięki temu stała się twarda, szybka i zabójcza. Jedyne, czego pragnie, to wyrwanie się ze swojego miasta i zaznanie prawdziwej wolności. Nie jest to jednak takie proste, kiedy jest się poszukiwaną listem gończym. Ale wszystko zmienia się, kiedy w ciemnym zaułku okrada mężczyznę, a ten chwilę później zjawia się, by odebrać swoją własność.

Chciałam przeczytać „Mroczniejszy odcień magii” od momentu, kiedy dowiedziałam się, że książka zostanie wydana w Polsce. W sumie chciałam ją przeczytać już wtedy, kiedy pierwszy raz zobaczyłam zagraniczną okładkę na tumblrze, ale dzięki wydawnictwu Zysk pragnienie to stało się bardziej realne! Tak więc od razu po premierze kupiłam książkę i… odłożyłam ją na półkę.
Bo nie wiem, czy też tak macie. Zazwyczaj ledwo zdążę rozpakować książkę i już rzucam się do czytania, ale...
Ale czasami, kiedy bardzo bardzo bardzo chcę przeczytać jakąś książkę, już wyobrażam sobie, jaka to ona będzie wspaniała, wciągająca, jak to pokocham bohaterów i nie będę chciała przestać jej czytać to wtedy… zaczynam się jej bać.
Zaczynam bać się, że mnie rozczaruje, więc bywa, że przekładam ją na moment, kiedy emocje trochę opadną.
Fakt faktem, że tym razem troszkę przesadziłam z czekaniem.

Początek był trochę chaotyczny, już nawet zaczynałam się martwić. Bo niezbyt wciągało. Styl autorki też nie do końca mi podszedł, więc potrzebowałam chwili, aby się przyzwyczaić. Rozczarowanie przycupnęło w drzwiach i pomachało mi z entuzjazmem.
No ale nie tym razem.
Przez pierwszy rozdział trzeba było przebrnąć, ale później robiło się coraz lepiej. Zaczęłam przekonywać się do Kella, który początkowo wydawał się trochę za nudny jak na głównego bohatera, ale okazało się, że ma kilka asów w rękawie. Myślałam też, że Lila będzie mnie irytowała, ale na szczęście miała do zaproponowania coś więcej, niż tylko cięty język i nóż w żebrach.
I jakoś tak wyszło, że się polubiliśmy.
Jednak bardzo ubolewam nad tym, jak mało czasu poświęcono Rhy. Trochę rozpieszczony i narcystyczny książę, z wielką dawką uroku osobistego i dla równowagi - z totalnym brakiem talentu do magii zdecydowanie zjednał sobie moją sympatię. Uśmiechałam się za każdym razem, kiedy pojawiał się na kartach powieści czy był jedynie wspominany. Wniósł sporo ciepełka do tej dość krwawej historii.

No właśnie. Czy kiedy przeczytaliście, że będzie to książka o magu, złodziejce i równoległych miastach, to nie pomyśleliście przypadkiem, że może wyjść z tego dość sympatyczna przygodówka? Co prawda nie spodziewałam się, że bohaterowie mieliby podróżować z jednego Londynu do drugiego na popołudniową herbatkę, ale mimo tego nie sądziłam też, że książka okaże się… dość brutalna. Nie brakuje tutaj podrzynania gardeł i szaleństwa, a mroczna magia zbiera swoje żniwo, ścieląc drogę do celu szkarłatem. Bohaterowie ciągle wpadają z deszczu pod rynnę i czasami ratuje ich jedynie przypadek.

Choć „Mroczniejszy odcień magii” nie był do końca książką, jakiej się spodziewałam, to jednak historia wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się od niej oderwać. „Zgromadzenie cieni” już do mnie idzie i nie mogę doczekać się powrotu do tego świata. Jednocześnie ubolewam bardzo, że trzecia część nie została jeszcze przetłumaczona na polski.
Gdybym miała polecać ten tytuł, to powiedziałabym, że raczej fanom gatunku. Pozostali mogą mieć problem, aby wgryźć się w treść, no ale oczywiście nie mnie to oceniać. Ja jestem zadowolona z lektury, i choć może nie wzbudziła ona we mnie aż tak silnych emocji, to jednak była dobrą rozrywką. I jestem przekonana, że kolejna część będzie jeszcze lepsza.

Ahhh, no i te okładki! 💖💖

Czytaliście już książki z serii "Odcieni magii"? Co o nich sądzicie? A może fantastyka to zupełnie nie Wasze klimaty? :)

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: fantasy
Ocena: 7/10

Dygot - Jakub Małecki

Większość ludzi drwi z klątw, dopóki groźba ich spełnienia nie zostanie skierowane na nich samych.
Ta konkretna zrodziła się pod wpływem emocji, ze strachu, rozczarowania i nienawiści.

Po tym, jak uciekająca przed Armią Czerwoną Niemka zostaje porzucona przez eskortującego ją Janka, przeklina całą jego rodzinę, życząc jednocześnie, aby urodził im się Teufel. Wkrótce po tym przychodzi na świat chłopiec biały jak mleko.

Dygot to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego. Zazwyczaj stronię od polskich książek z powodu licznych rozczarowań (choć od jakiegoś czasu zaczyna być o wiele lepiej!), ale ponieważ ta konkretna powieść była wielokrotnie chwalona w naszej rodzimej blogosferze, postanowiłam zaryzykować. I nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, że to zrobiłam.

Dygot jest balladą o polskiej wsi. O mentalności ludzi niewykształconych, którzy chcą po prostu przeżyć. O prostolinijnej, zacofanej, rozpustnej i trochę melancholijnej rzeczywistości pełnej codziennej walki o przetrwanie. O rodzącej się potrzebie wyrwania z brudu i otrzymania od życia czegoś więcej, niż tylko jałowa ziemia. I w końcu, o dziecku zbyt białym i nadto delikatnym na okrutne realia tamtych czasów.

"Zawsze zawstydzony, zawsze jakby obok ludzi, obok życia, obok samego siebie. No dobrze, był biały, był inny, ale wcale nie aż tak biały i nie aż tak inny. Poradziłby sobie. Mógł normalnie. Mógł wszystko normalnie."

Ciężko jest powiedzieć coś konkretnego o fabule, ponieważ jest to w gruncie rzeczy saga, przeplatająca losy ludzi z wioski na przestrzeni kilku pokoleń. Nie brzmi jak coś porywającego, ale cały myk tkwi w tym, w jaki sposób zostało to przedstawione. Według mnie, pan Małecki pisze w niesamowicie ciekawy sposób. Pełen metafor, celowych powtórzeń, nawiązań do wierzeń i zabobonów, które w tej historii jak najbardziej mają racje bytu.

"Prawdziwymi szaleńcami są ci, którzy patrzą na to wszystko dookoła i pozostają normalni."

Ciekawym i ostatnio dość mało spotykanym zabiegiem było wprowadzenie wszechwiedzącego narratora, dzięki któremu książka bardzo wciąga i momentami szokuje. Już pierwsze zdanie powieści - „Poznał ją na tym samym polu, na którym dwadzieścia sześć lat później umarł pod pożartym księżycem„ - obudziło we mnie romantyczne zapędy, wbiło w fotel i już wiedziałam, że choćby świat stanął teraz w płomieniach, będę czytać dalej.

"Życie zatacza koło, życie musi zatoczyć koło, inaczej się nie da. Ty siałeś krzywdę i krzywdę teraz zbierasz."

"Życie to jest jeden, wielki dygot."

Książka jest też chwilami dosyć dramaturgiczna i myślę, że szczególnie przypadnie do gustu wrażliwym czytelnikom. Pan Małecki sprawił, że w jakiś przedziwny sposób brzydota stała się piękna. Szaleństwo fascynujące. Ciemnota i natchnienie spotykają się na splamionych krwią ziemiach Polski. Groteskowa wizja tej przepełnionej grozą i nadzieją rzeczywistości sprawia, że na chwilę brakuje tchu. Niektóre myśli bohaterów wydają się wpierw bardzo ulotne, lekko bojaźliwe, by następnie powrócić jak gorączkowe echo, z jeszcze zwiększoną mocą. Nieraz towarzyszył mi niepokój, pewna melancholia, by zaraz zamienić się w niedowierzanie, a następnie w oburzony protest.

"Jesteś krzyk, jesteś dygot, jesteś kropla w rzece."

Jak widzicie, „Dygot” wzbudził we mnie bardzo wiele emocji, bardziej związanych z egzystencjalnymi przemyśleniami niż samym zaskoczeniem, szczęściem czy smutkiem. Podczas czytania miałam wrażenie, jakby zapisane słowa momentami przenikały do wnętrza mojej duszy. Czułam się dotknięta, trochę nawet obnażona, choć nic z tego nie było ani moimi prywatnymi myślami, ani przeżyciami. Poruszyła mnie ta nieskrępowana zdolność snucia opowieści o brutalności narodzin, życia i śmierci ubranej w zdania proste i szczere, lecz jednocześnie o bardzo dużej sile uderzeniowej, która pozostawia czytelnika w lekko nerwowym rozemocjonowaniu.

"Musiał być jakimś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo."

Na zakończenie dodam jedynie, że piszę tę opinię na świeżo po lekturze, więc jeśli tekst wydaje Wam się lekko niespójny lub nierzetelny, to bardzo przepraszam, ale nie mogłam inaczej! :)


A co Wy myślicie o twórczości Jakuba Małeckiego? Czytaliście którąś z jego książek? Jeśli tak, to jakie macie odczucia? Czy polecacie?
Dosłownie kilka dni temu odkryłam w swojej biblioteczce "Dżozefa", kupionego kilka lat temu nad morzem. Już nie mogę się doczekać aby sprawdzić, jak bardzo (lub czy w ogóle) zmienił się styl autora :)


Wydawnictwo: Sine Qua Non
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 9/10

Dziewczyna z Dzielnicy Cudów - Aneta Jadowska



Pewna siebie, wulgarna i śmiertelnie niebezpieczna. Nikita nie jest kobietą, którą chcielibyście spotkać po zmroku. Albo w ogóle. Szczególnie w Warsie, miejscu, które przesiąkneło kłamstwami, szaleństwem i krwią. Ściąga najgorszych wyrzutków, ludzi bez skrupułów, tych którzy nie maja nic do stracenia albo już wszystko stracili. Magia jest tu najbardziej nieprzewidywalna, a jej silne wyładowania co rusz sprowadzają do miasta kolejne kreatury. I tworzą nowe. Zabić czy być martwym? Dla niektórych członków Zakonu Cieni to jedyne opcje do wyboru. A że przytłaczająca większość z nich to certyfikowani szaleńcy, siedziba zakonu wygląda jak wieczne pole bitwy. I w zasadzie tym właśnie jest, bo rywalizacja jest tutaj motorem napędowym, a więzi to słabość.

"Moi sąsiedzi nauczyli się odwracać głowę, kiedy widzieli coś, z czym mogliby czuć się niekomfortowo. Jeśli nawet ktoś zastanawiał się, czemu właściwie wyciągam z samochodu i wlokę przez podjazd półprzytomnego i zakrwawionego faceta, nikt nie zapytał."

"Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" to książka pełna akcji, wulgaryzmów i ironii. Twardo stąpająca po ziemi, sarkastyczna i pyskata główna bohaterka, która - oprócz przetrwania w Warsie, co samo z siebie jest sztuką - musi jeszcze poradzić sobie ze swoimi dawnymi demonami, ścigającymi ją na każdym kroku. Wbrew pozorom nie jest to do końca książka o obijaniu innym mord, gdzie główny badass przesiaduje w knajpach i podrywa wszystko co się rusza. Owszem, trochę tak - Nikita nie przebiera w słowach, jest cyniczna, bezczelna i je za pięciu. 
Ale jest też druga strona tej historii, która dotyczy bardziej zakładania setki masek i usilnego wypierania wszystkich dobrych cech, by chronić siebie. By nie dać się zranić. By nie dać się zdradzić. By nie pozwolić innym zabić resztek nadziei, która była już odbierana wielokrotnie, często w bardzo brutalny sposób.

"Ludzkie życie stawało się tanie w obliczu rzeczy większych."

To też książka o miłości. Nie, nie tej romantycznej, choć jakieś znikome wątki również się pojawiają. O tej miłości, której wszyscy desperacko potrzebują. Która powinna, choćby jako jedyna, być pewnikiem na świecie, niezależnie od tego, jaki jest okrutny - o miłości rodzica. Jednak w Warsie nawet na to trzeba sobie zasłużyć, wyżebrać albo opłacić własną krwią
Jest to książka o samotności. 
Jest o nienawiści. O wściekłości, rozczarowaniu i goryczy. 
Ale też o budowaniu nowych więzi, o rozbudzaniu nadziei, o walce ze swoimi słabościami. O podnoszeniu się na nowo i stawaniu silniejszą wersją siebie.

"Nie pytałam, za jakie grzechy mnie to spotyka, bo miałam całkiem dobre wyobrażenie, czym mogłam podpaść losowi."


Na początku książka wydawała mi się zbyt przepełniona sarkazmem i ironią, trochę jakby autorka na siłę starała się zrobić z Nikity nieprzystępną i trochę trudną w odbiorze outsiderkę. Ale potem pomyślałam, że może taki był zamysł. Może sama bohaterka jest trochę na siłę. Na siłę próbuje zrazić do siebie ludzi. Na siłę próbuje się karać, na siłę nie daje sobie szansy. Może książka jest momentami irytująca, bo sama bohaterka z założenia taka bywa, aż chciałoby się ją czasem pacnąć w łeb. Ale tak żartobliwie, bo mimo wszystko - całkiem ją lubię.

"Jeśli przyjdzie ci wykopać drzwi do piekła, lepiej, żebyś wiedziała, jak tego dokonać."

O, i koniecznie trzeba wspomnieć o czymś jeszcze - o przepięknych rysunkach Magdaleny Babińskiej. Potrafiłam wpatrywać się w nie długimi momentami i zdecydowanie są dużym plusem tej książki.

TOP 7: Filmy i seriale na Halloween


Chociaż wszyscy oczywiście kochamy książki, nie wyklucza to miłości do filmów i seriali. Niezależnie od tego, czy spędzamy Halloween samotnie czy z rodziną albo przyjaciółmi, to noc z horrorami i popcornem brzmi jak powrót do młodości. Może któraś z moich propozycji zachęci Was do oglądania :)

TOP 7 filmów:

1.Miasteczko Halloween (1993)
Ta animacja to esencja słowa groteska. Gdybym obejrzała ją jako dziecko, to całkiem możliwe, że nie mogłabym wieczorem zasnąć. Jack jest najlepszy w swoim fachu upiora Halloween – każdego potrafi przerazić i wyrwać mu krzyk z gardła. Jednak dopada go… wypalenie zawodowe. Przez przypadkową wizytę w Mieście Gwiazdka postanawia za rok zamiast Halloween zorganizować Boże Narodzenie. Lecz to nie może się udać. Czarna komedia z niepokojącymi, momentami obrzydliwymi postaciami. Nie dla każdego, ale może komuś się spodoba.


2.To (2017)
W sumie nadal jeszcze świeżynka. Zdania na temat tego filmu są podzielone – ja jestem zdecydowanie zauroczona! Zupełnie inny horror od wszystkich, jakie do tej pory widziałam. Ogromne plusy za postać Pennywise'a i Richie, no i oczywiście genialne, sarkastyczne dialogi. Nie mam w zwyczaju wracać do obejrzanych filmów, ale ten na pewno jeszcze obejrzę!

3.Siedem minut po północy (2016)
Po przeczytaniu książki wiedziałam już, że w kolejce do kina będę stała jako pierwsza. Nie spodziewałam się tak genialnych, realistycznych i pięknie zanimowanych efektów specjalnych. Film nie jest horrorem, jednak jest tajemniczy, niepokojący i opowiada o jednym z najstarszych i najbardziej przerażających lęków, czyli śmierci. Bardzo bardzo bardzo bardzo polecam.

4.Obecność i Obecność 2 (2013/2016)
Chyba nie jest to żadne zaskoczenie. Obydwie części bardzo mi się podobały, i choć oczywiście są trochę wtórne, to jednak dobrze zarysowane i odegrane postacie są ogromnym plusem tych produkcji. Bo komu nie zmiękło serce, kiedy Ed grał na gitarze Can't help falling in love? Do kompletu mogłabym jeszcze dołożyć filmy o Annabelle, jednak w porównaniu do Obecności wychodzą raczej blado. Ale jeśli ktoś chce wiedzieć, jak to wszystko się zaczęło, to czemu nie :)

5.Co robimy w ukryciu (2014)
No i kolejny film, który może nie podobać się niektórym widzom. Trochę w bardziej komediowym stylu. Parusetleni wampirzy współlokatorzy próbują wieść spokojne, ludzkie życie, jednak oczywiście nie jest to takie proste. Sarkastyczna produkcja pełna stereotypowych nawiązań do popkultury, a czasem po prostu głupio-śmiesznych sytuacji, wynikających z natury bohaterów.

6.Inni (2011)
Łagodny dreszczowiec mający już swoje lata. Idealny dla osób, które dostają zawału serca na sam dźwięk słowa „horror”. Nie straszy zbyt wiele, jednak przez cały seans czuć klimat tajemnicy i grozy. Ciężka mgła, stary angielski dom i samotna matka z dziećmi. I jak na tego typu film – całkiem fajnie wykreowane postacie. Podejrzewam, że zakończenie zaskoczy niejednego.

7.Labirynt (2013)
Nie tylko zjawiska paranormalne mogą straszyć. Bo czy jest coś bardziej przerażającego od tragedii, które mogą przytrafić się każdemu z nas? Dwie sześcioletnie dziewczynki zostają uprowadzone. Zrozpaczony ojciec jednej z nich rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Brzmi trochę wtórnie, ale uwierzcie, warto obejrzeć. Thriller z gęstą atmosferą i trzymającą w napięciu akcją.


TOP 7 seriali:

1.Stranger Things (2016-)
Chyba każdy już słyszał o tym serialu. Muszę przyznać, że pochłonęłam go w całości w jeden dzień. Fajny klimat lat 80., tajemnicze zaginięcia dzieci, świetnie zagrane role pierwszoplanowe (dzieciaki wymiatają, serio!). Dużo pokłonów w stronę klasyków gatunku. Właśnie wychodzi drugi sezon, więc to świetna okazja, by nadrobić pierwszy :)

2.Krzyk (2015-)
Kto nie zna kultowych już filmów z serii Krzyk? Dobre lub nie, ale charakterystyczny kostium mordercy na stałe przeszedł do popkultury. Serial jest wciągającą wariacją z zapożyczonym z filmów motywem przebranego psychopaty, który poluje na głównych bohaterów. Momentami trochę naciągany i przekombinowany, jednak wciąga i bardzo fajnie się go ogląda. Miałam dużo frajdy typując, kto jest mordercą, a kto będzie kolejną ofiarą.

3.Czarne lustro (2011-)
Każdy odcinek został wyreżyserowany przez innego twórcę i przedstawia jego wizję przyszłości. Jedni poszli bardziej w sci-fi i rozwój technologii, inny wyciągnęli nasze zwierzęce instynkty, pewne zgubne przyzwyczajenia i nałogi. Jedne odcinki wcisną Was w fotel bardziej niż inne, ale poziom jest raczej wysoki. A wszystkie zakończenia zostawią Was z pewnym niedowierzaniem i głowami pełnymi przemyśleń. Po latach oczekiwania niedługo wydany zostanie kolejny sezon, więc jest to okazja, by dać temu serialowi szansę.

4.AHS: Freak Show (2014)
Bo kto nie lubi morderczych klaunów? Plus siostry syjamskie, kobieta z brodą, kliku szalonych psychopatów i reszta mniej lub bardziej zdeformowanej fizycznie trupy. Sezon zdecydowanie dziwniejszy niż poprzednie, z kilkoma naprawdę chorymi pomysłami. Obejrzałam dopiero za drugim podejściem, ale warto dać mu szansę.

5.The Walking Dead (2010-)
Nie samymi wampirami czy klaunami człowiek żyje, umarlaki też straszą całkiem sprawnie. Tego serialu raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Bez bicia przyznam, że nie jestem na bieżąco, bo zastopowałam oglądanie po 6 sezonie, który moim zdaniem był dosyć słaby. Jednak cztery pierwsze sezony są niesamowicie wciągające, pełne akcji i niespodziewanych zwrotów akcji. Od piątego zaczyna się trochę powtarzanie schematów, ale ostatni odcinek szóstego sezonu był naprawdę mocny, więc mam nadzieję, że serial pójdzie teraz do przodu. Jeśli z jakiegoś powodu jeszcze nie zahaczyliście o TWD, może w Halloween warto sprawdzić, czy wpasuje się w wasze gusta.

6.I nie było już nikogo (2015)
Miniserial na podstawie znanej powieści Agathy Christie. Dziesięcioro nieznajomych przybywa na odludną wyspę w odpowiedzi na zaproszenie tajemniczych państwa Owenów. Jednak na miejscu zamiast nieobecnych gospodarzy witają ich lokaj i pokojówka. Wkrótce goście zaczynają ginąć zgodnie ze słowami starej dziecięcej rymowanki. Kto jest mordercą? Wyspa staje się więzieniem otoczonym zimnymi skałami i wodą.

7.Channel Zero: The No-End House (2017)
Serial na podstawie popularnej creepypasty. Pierwszy sezon był dosyć średni, lecz drugi opowiada zupełnie inną historię i jest zdecydowanie lepszy. O Domie Bez Końca krążą historie w sieci – ponoć aby z niego wyjść, trzeba przejść przez sześć pokoi, a każdy z nich miałby wizualizować i wyciągać na wierzch najgłębsze lęki śmiałka. Gdy dom pojawia się w Ameryce, czwórka znajomych wchodzi do środka, by przekonać się, czy legendy są prawdziwe. Co się stanie, gdy dotrą do szóstego pokoju?

A jakie horrory/thrillery  na Halloween Wy polecacie? Oglądaliście coś z mojej listy? Jeśli tak, to podzielcie się opiniami!
Pozdrawiam! :)


TOP 7: książki na Halloween


Zbliża się właśnie najlepszy okres dla wszyskich miłośników mistyfikacji, dreszczyku emocji i atmosfery grozy. Ale nie tylko! Wydaje mi się, że każdy z nas lubi czasem odrobinę się pobać, zaciągnąć koc pod brodę, chwycić kubek z ciepłą czekoladą i zatonąć w tajemnicach kryjących się na stronicach książek. A kiedy będzie na to lepsza okazja niż jesień? I do tego Halloween?!Tak więc przedstawiam Wam moje TOP 7 książek, które wybrałam specjalnie na tą okazję. Może któraś zainteresuje Was na tyle, by dać im szansę na wspólny wieczór!

Wezwanie. Endgame - James Frey


Rywalizacja w śmiertelnie niebezpiecznej grze – motyw który wydaje się nieśmiertelny. Ileż można? Czy po Igrzyskach Śmierci, Więźniu Labiryntu, Gone, Testach, Rywalkach, […] autorzy mają jeszcze do zaproponowania coś nowego, czy to kolejne odgrzewane kotlety?

„Endgame. Wezwanie” to książka, o której swego czasu było dość głośno w blogosferze. Czy faktycznie zasłużyła na te wszystkie pochlebne opinie? Czy jest w stanie nas zaskoczyć, czy może zaserwuje nam kolejne powtarzające się do bólu schematy?

Fangirl - Rainbow Rowell


Urocza, ciepła, wciągająca. „Fangirl” to powieść, która swego czasu zdominowała zarówno zagraniczną, jak i polską sferę książkową. Pokochali ją zarówno nastolatkowie jak i dorośli czytelnicy. I jak dla mnie - całkowicie na to zasłużyła!
Cath czeka największy przełom w jej życiu. Zaczyna naukę w college’u, wyprowadza się do akademika, a ponadto musi poradzić sobie bez ciągłej pokrzepiającej obecności Wren, siostry bliźniaczki. Nie brzmi w sumie aż tak strasznie, co? Jednak Cath jest typową introwertyczką. Zamiast imprez woli samotne wieczory w pokoju, zamiast zdobywania nowych przyjaciół - spokojną samotność, zamiast jedzenia w stołówce - stos batoników energetycznych pod łóżkiem, a zamiast prawdziwej miłości - jej wielką fanowską miłość do Simona Snow. Cath lubi swoje życie i nie ma zamiaru niczego zmieniać. Jednak to może wcale nie być jej wybór.


"Spójrz na siebie. Ogarniasz świat, niczego się nie boisz. Ja za to boję się wszystkiego. I jestem szurnięta. Może nawet myślisz że jestem szurnięta tylko odrobinę, ale to dlatego, że pokazuję ludziom zaledwie wierzchołek góry lodowej mojego szurnięcia. Pod powierzchnią lekkiego szurnięcia i niedostosowania społecznego jestem całkowitą porażką."


Fangirl to książka, w której kompletnie się zakochałam. Jeśli mam być szczera, unikałam jej jak ognia. Wyskakiwała zewsząd. Wszystkie te entuzjastycznie (lub czasem i nie) recenzje atakujące z każdej strony sprawiały, ze bałam się po nią sięgnąć - z jednej strony nie chciałam się rozczarować, a z drugiej obawiałam, że nie będę potrafiła jej obiektywnie ocenić. Więc czekała spokojnie na swoją kolej. Tak właśnie przeleżała na półce 2 lata i w końcu, alleluja, nadszedł ten długo wyczekiwany moment.


"– Hej – powiedziała Reagan. – O, kawa! Przyniosłeś
mi piernikową latte?
Cath z poczuciem winy spojrzała na swój kubek.
– Przyniosłem ci ajerkoniakową – powiedział Levi. –
A żeby nie ostygła, trzymałem ją w ustach."


Pochłonęło mnie od pierwszej strony. Wciągnęło bez reszty, wycisnęło łzy, przywołało na usta wielki uśmiech. To historia z rodzaju tych, które sprawiają, że czujecie się jak w domu. Jak po powrocie do miejsca, które znacie i w którym jest wam dobrze. Jak ciepła kawa i koc. Łamie serce i składa je na nowo, daje nadzieję. I zanim zagalopuję się dalej – tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że to youn adult, że to tylko prosta historia o dziewczynie, która nie potrafiła, nie chciała i bała się otworzyć przed innymi. Dla niektórych pewnie jest uosobieniem bohaterki, której nigdy nie chcieliby widzieć w książkach. Wycofana, spokojna, pozwalająca sobie wejść na głowę. Ale ma też dużo dystansu, poczucia humoru, a ponadto wyciąga na wierzch obawy, które też czasem nosimy w sobie; cechy, z którymi też musimy walczyć oraz nadzieję, o której nie chcemy mówić głośno. I paradoksalnie okazuje się silną bohaterką, która jest wierna swoim własnym wartościom. Nawet jeśli nie zgadzamy się z nimi, to i tak ciężko nie docenić jej uporu. Fangirl zasypuje nas wachlarzem barwnych, ciekawych postaci, które mają zarówno swoje dobre, interesujące cechy charakteru, jak i pokazuje ich też z tej słabszej, gorszej strony.

Każdy popełnia błędny. Każdy wątpi, każdy ma chwile, w których w nic nie wierzy. Jednak po nocy zawsze wychodzi słońce. I nawet jeśli jesteś rasowym nerdem (a chyba każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu jest), który ponad wszystko kocha nieistniejących bohaterów, to i tak nic nie stoi na przeszkodzie, by znaleźć najprawdziwszych przyjaciół. Akceptacja, przebaczenie, miłość. To wartości, które przesycają tą książkę aż po wnętrze stronic. Przesłodzona? Troszkę. Infantylna? Leciutko. Naiwna? Zdecydowanie. Jednak jest uroczą drobnostką, która wniesienie w smutną jesienną rzeczywistość trochę ciepłych promyków. Jestem pewna, że gdy pewnego dnia codzienność stanie się dla mnie na chwilę zbyt męcząca, z przyjemnością ściągnę z półki tą właśnie książkę i razem z Cath stawię czoła przyszłości.

Czytaliście Fangirl? Czy podbiła Wasze serca? A może była dla Was irytująca? Podzielcie się swoimi opiniami! :)


Wydawnictwo: Otwarte

Gatunek: literatura młodzieżowa
Ocena: 8/10.

Październikowy TBR




Nie samymi studiami człowiek żyje, więc trzeba znaleźć troszkę czasu na przyjemności i umilić sobie jesień, która u mnie właśnie pokazała swoje brzydsze, bardziej mokre oblicze. 😄😔
Tak więc prezentują się książki, które mam ochotę pochłonąć w niedalekiej przyszłości:

Endgame.Wezwanie
Ponieważ stosik jest troszkę-bardzo opóźniony, jestem już po lekturze. Lada moment pojawi się recenzja. Odczucia mieszane, ale im dalej, tym lepiej.

Wichrowe Wzgórza
Ahhh, ta książka wzywa mnie do siebie. Kolejny klasyk, którego jeszcze nie pochłonęłam. Nagie, chłodne wrzosowiska oraz namiętność, która może okazać się zgubna. To wręcz idealna pozycja na jesień!

Mroczniejszy odcień magii
Ten tytuł zaintrygował mnie od razu, gdy tylko pojawił się na zagranicznym booktubie. Świetna okładka, ciekawy opis, no i gatunek, do którego nieprzerwanie mnie ciągnie. Mam duże oczekiwania i jeśli książka mnie rozczaruje, to będę bardzo wściekła!

Endgame. Klucz Niebios
Kontynuacja Endgame – ponieważ zakończenie dało mi nadzieję na mocniejszą i szybszą akcję, a do bohaterów zaczęłam się w końcu przyzwyczajać, postanowiłam dać szansę kolejnemu tomowi.

Ukryta Łowczyni
Kolejna kontynuacja, tym razem "Porwanej Pieśniarki", która była bardzo obiecującym wprowadzeniem do trylogii. Skończyłam ją całkiem niedawno, więc chciałabym jak najszybciej przeczytać całą serię. Myślę, że druga część będzie jeszcze lepsza od pierwszej, no i jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się historia głównej bohaterki i trolli.

A jakie książki Wy teraz czytacie? Co polecacie na nadchodzące długie wieczory? Podzielcie się swoim jesiennym TBR! :) 💛💛💛