Fangirl - Rainbow Rowell
Urocza,
ciepła, wciągająca. „Fangirl” to powieść, która swego czasu
zdominowała zarówno zagraniczną,
jak i polską
sferę
książkową. Pokochali ją zarówno nastolatkowie jak i dorośli
czytelnicy. I jak
dla mnie - całkowicie
na to zasłużyła!
Cath
czeka największy przełom w jej życiu. Zaczyna naukę w college’u,
wyprowadza się do akademika, a ponadto musi poradzić sobie bez
ciągłej pokrzepiającej obecności Wren, siostry bliźniaczki. Nie
brzmi w sumie aż tak strasznie, co? Jednak Cath jest typową
introwertyczką. Zamiast imprez woli samotne wieczory w pokoju,
zamiast zdobywania nowych przyjaciół - spokojną samotność,
zamiast jedzenia w stołówce - stos batoników energetycznych pod
łóżkiem, a zamiast prawdziwej miłości - jej wielką fanowską
miłość do Simona Snow. Cath lubi swoje życie i nie ma zamiaru
niczego zmieniać. Jednak to może wcale nie być jej wybór.
"Spójrz
na siebie. Ogarniasz świat, niczego się nie boisz. Ja za to boję
się wszystkiego. I jestem szurnięta. Może nawet myślisz że
jestem szurnięta tylko odrobinę, ale to dlatego, że pokazuję
ludziom zaledwie wierzchołek góry lodowej mojego szurnięcia. Pod
powierzchnią lekkiego szurnięcia i niedostosowania społecznego
jestem całkowitą porażką."
Fangirl
to książka, w której kompletnie się
zakochałam. Jeśli mam być szczera, unikałam jej jak ognia.
Wyskakiwała zewsząd. Wszystkie te entuzjastycznie (lub czasem i
nie) recenzje atakujące z każdej strony sprawiały, ze bałam się
po nią sięgnąć
- z jednej strony nie chciałam się
rozczarować, a z drugiej obawiałam,
że
nie będę potrafiła jej obiektywnie ocenić. Więc
czekała spokojnie na swoją kolej. Tak właśnie przeleżała na
półce
2 lata
i w końcu, alleluja, nadszedł ten długo wyczekiwany moment.
"–
Hej
– powiedziała Reagan. – O, kawa! Przyniosłeś
mi
piernikową latte?
Cath
z poczuciem winy spojrzała na swój kubek.
–
Przyniosłem
ci ajerkoniakową – powiedział Levi. –
A
żeby nie ostygła, trzymałem ją w ustach."
Pochłonęło
mnie od pierwszej strony. Wciągnęło bez reszty, wycisnęło łzy,
przywołało na usta wielki uśmiech. To historia
z rodzaju tych, które sprawiają, że
czujecie się
jak w domu. Jak po powrocie do miejsca, które znacie i w którym
jest
wam
dobrze. Jak
ciepła kawa i koc.
Łamie serce i składa je na nowo, daje nadzieję.
I zanim zagalopuję
się
dalej – tak, doskonale zdaję
sobie sprawę, że
to youn adult, że
to tylko prosta historia o dziewczynie, która nie potrafiła, nie
chciała i bała się
otworzyć przed innymi. Dla niektórych pewnie jest uosobieniem
bohaterki, której
nigdy nie chcieliby widzieć w książkach. Wycofana, spokojna,
pozwalająca sobie wejść na głowę. Ale ma też dużo dystansu,
poczucia humoru, a ponadto wyciąga na wierzch obawy, które też
czasem nosimy w sobie; cechy, z którymi też
musimy walczyć oraz nadzieję,
o której nie chcemy mówić
głośno. I paradoksalnie okazuje się
silną
bohaterką,
która jest wierna swoim własnym wartościom. Nawet jeśli nie
zgadzamy
się
z nimi, to i tak ciężko
nie docenić jej uporu. Fangirl zasypuje nas wachlarzem barwnych,
ciekawych postaci, które mają
zarówno swoje dobre, interesujące cechy
charakteru,
jak i pokazuje ich też z tej słabszej, gorszej strony.
Każdy
popełnia błędny. Każdy wątpi, każdy ma chwile, w których w nic
nie wierzy. Jednak po nocy zawsze wychodzi słońce. I nawet jeśli
jesteś rasowym
nerdem (a chyba
każdy
z nas w mniejszym lub większym stopniu jest), który ponad wszystko
kocha nieistniejących bohaterów,
to i
tak nic
nie stoi na przeszkodzie, by znaleźć najprawdziwszych przyjaciół.
Akceptacja, przebaczenie, miłość. To wartości, które przesycają
tą
książkę aż po wnętrze stronic. Przesłodzona? Troszkę.
Infantylna? Leciutko. Naiwna? Zdecydowanie. Jednak jest uroczą
drobnostką,
która wniesienie w smutną
jesienną
rzeczywistość trochę ciepłych promyków.
Jestem pewna, że
gdy pewnego dnia codzienność stanie się
dla mnie
na chwilę
zbyt męcząca,
z przyjemnością ściągnę z półki tą
właśnie książkę i razem z Cath stawię
czoła przyszłości.
Czytaliście
Fangirl? Czy podbiła Wasze serca? A może była dla Was irytująca?
Podzielcie się swoimi opiniami! :)
Wydawnictwo: Otwarte
Gatunek: literatura młodzieżowa
Ocena: 8/10.
Nie czytałam Fangirl bo wszędzie było o niej tak głośno, że aż mi się odechciało. W sumie właśnie przypomniałaś mi o tej książce, może faktycznie warto dać jej szansę :D
OdpowiedzUsuń