BZRK - Michael Grant

6/05/2014 aggie_ce 5 Comments



Wyobraźcie sobie, że decyzje, które podejmujecie, tak naprawdę są podyktowane przez kogoś innego. Że uczucia, które żywicie do drugiej osoby, zostały wam podstępnie zaszczepione. Że ktoś inny decyduje o tym, czego najbardziej pragniecie, a nawet o tym, kogo kochacie. Wasze życie wcale nie jest jedynie wasze i nawet nie macie o tym bladego pojęcia. Wokół rozgrywa się cicha wojna, a wy spokojnie żyjecie w nieświadomości.

Noah i Sadie pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Pochodzą z innych państw, mają różne charaktery i dorastają w zupełnie innym towarzystwie. Jednak teraz oboje mają powód, by nienawidzić braci Armstrongów, przywódców AFGC - Armstrong Fancy Gift Corporation, którym przyświeca tylko jeden cel – za pomocą nanotechnologii zjednoczyć ludzkość, aby żyła i myślała jak jeden organ, bez jakiegokolwiek indywidualizmu. Nastolatkowie zostają zwerbowani przez BZRK – organizację powiązaną z ich rodzinami, składającą się z niebezpiecznych dziwaków, gotowych zaryzykować wszystkim, by tylko nie utracić swojej wolności. A bliźniacy Armstrong właśnie zaczynają wprowadzać swój szaleńczy plan w życie. I również nie cofną się przed niczym.

    - Co ważniejsze: wolność czy szczęście? [...]
    - Nie możesz być szczęśliwy jeśli nie jesteś wolny.”

BZRK” jest pierwszą częścią cyklu Michaela Granta, wybitnego pisarza, który dał nam „Gone”. Z pewnością mogę powiedzieć, że już od samego początku byłam fanką tej drugiej serii, choć ostatnia książka jeszcze przede mną. Ponieważ uważam ją za bardzo wciągającą, ciekawą i niebanalną, sporo też oczekiwałam od „BZRK”. Niestety się rozczarowałam. Całkiem możliwe, że jest to wina tłumaczenia, jednak styl „BZRK” zupełnie nie pasował mi do Michaela Granta. Miałam wrażenie, że książka jest dziełem początkowego pisarza, który nie ma zbyt wielkiego doświadczenia. Sposób opisywania fabuły jest trochę chaotyczny, ale na szczęście po jakimś czasie da się do tego przyzwyczaić. Gdyby nie wyraźny napis na okładce, w życiu nie powiązałabym tej książki z autorem „Gone”.

Sporym powiewem świeżości jest sposób, w jaki prowadzony jest główny wątek, czyli cicha wojna dwóch potężnych organizacji. Dzięki rozwojowi nanotechnologii i umiejętności używania biotów – maleńkich maszyn stworzonych z połączenia DNA ludzkiego „operatora” oraz DNA pająków czy meduz, walka odbywa się na dwóch płaszczyznach – w rzeczywistym świecie oraz wewnątrz ciał często zupełnie nieświadomych ludzi. Ponieważ dobry tiker potrafi praktycznie całkowicie zmienić punkt widzenia swojej ofiary i pozostać niezauważonym, są oni uważani za najbardziej śmiercionośną broń – są niewidoczni, szaleni i zdolni do wszystkiego, by osiągnąć cel.

Walczymy o prawo do bycia tym, kim chcemy, do odczuwania tego co chcemy. Nawet jeśli to, czego chcemy, wydaje się innym szalone.”

Po przeczytaniu książki mogę stwierdzić, że brak jej pewnej plastyczności. Ciężko sobie wyobrazić miejsca, w których rozgrywa się akcja, otoczenie jest zazwyczaj opisane bardzo skąpo, a i sami bohaterowie nie są przedstawieni w na tyle ciekawy sposób, by czytelnik się do nich przywiązał. Niby mają tam jakieś charakterystyczne cechy, ale przez całą książkę wydają się praktycznie obcy, ciężko jest więc wczuć się w ich sytuacje, a ich uczucia wydają się mało autentyczne... Po prostu często zachowują się zbyt sztucznie. Nawet główni bohaterowie nie wzbudzili we mnie żadnych cieplejszych uczuć, nie żałuję więc rozstania z nimi. I tak jak w „Gone” palca dałbym sobie uciąć za życie moich ulubionych postaci, tak tutaj ich śmierć nie zrobiłaby na mnie najmniejszego wrażenia.

Mimo, że „BZRK” jest pierwszą częścią cyklu, dla mnie przygoda z Noahem i Sadie dobiegła końca. Książka może i nie była zła – moje niezadowolenie może wywiązywać się z tego, że po serii „Gone” spodziewałam się czegoś równie dobrego, zaskakującego i z powerem. Choć, jak już wspomniałam, sam pomysł jest ciekawy, to jego przedstawienie już mnie nie porwało. Uważam, że jest wiele lepszych książek, na które warto wykorzystać czas, który poświęciłam „BZRK”. Jednakże nie mam zamiaru przekonywać Was, że nie warto sięgać po tą książkę. Ponieważ nie można powiedzieć, że nie warto. „BZRK” ma swoje plusy, jednak moim zdaniem nie należy spodziewać się rewelacji.


Ocena: 6/10



You Might Also Like

5 komentarzy:

  1. Coż, mi ta ksiązka się podobała, choć faktycznie była troszeczkę gorsza od GONE. Zgadzam się z tym, że trudno było wyobrazić sobie otoczenie, jednakże bohaterom raczej niczego nie mogę zarzucić...myślę, że skoro to pierwsza część, to autor po prostu chce pomału zapoznawać nas z postaciami, choć faktycznie mógłby być troszeczkę bardziej wylewny :) Ja chętnie przeczytam następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książce brakuje plastyczności, trochę mnie to odstrasza os niej. Ale nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że bardzo dosadna i ostra ocena, bardzo mi się to podoba:) Pomysł sam w sobie ciekawy, osobiście bardzo lubię s-f i antyutopijne klimaty, ale zdecydowanie nie sięgnę po tę książkę.
    Nawiasem mówiąc, minimalistyczny wystrój, który tu panuje, tez mi bardzo odpowiada. Świetne logo i tytuł;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nic nie stracisz. I cieszę się, że wystrój bloga Ci się podoba :) (choć właściwie tylko podrasowałam szablon, sama go nie stworzyłam)

      Usuń
  4. Okładka jakby trochę.. no cóż, w GONE facet przeszedł sam siebie :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń