Wezwanie. Endgame - James Frey

10/28/2017 aggie_ce 2 Comments


Rywalizacja w śmiertelnie niebezpiecznej grze – motyw który wydaje się nieśmiertelny. Ileż można? Czy po Igrzyskach Śmierci, Więźniu Labiryntu, Gone, Testach, Rywalkach, […] autorzy mają jeszcze do zaproponowania coś nowego, czy to kolejne odgrzewane kotlety?

„Endgame. Wezwanie” to książka, o której swego czasu było dość głośno w blogosferze. Czy faktycznie zasłużyła na te wszystkie pochlebne opinie? Czy jest w stanie nas zaskoczyć, czy może zaserwuje nam kolejne powtarzające się do bólu schematy?


Przyznam szczerze – i pewnie dla większości nie będzie to wielkim zaskoczeniem – po książki „celebrytki” sięgam rzadko w czasie ich 5 minut sławy. Wolę raczej odczekać moment lub dwa, dać im ostygnąć i zrobić podejście na spokojnie, bez echa opinii innych, wpływających – świadomie lub nie - na mój odbiór.
W tym wypadku szło mi dość opornie.
Ale, ale – od początku. Czy jesteście gotowi na kolejną grupę wybranych? Brzmi znajomo? A jakże.

Oto nadchodzi koniec świata.
Seria meteorytów uderza w Ziemię. Rozpoczyna się Endgame. Od tego momentu dwanaścioro nastolatków zacznie grę na śmierć i życie, aby ocalić swoich najbliższych, oraz w pakiecie – całą planetę. Byli przygotowywani na to całe życie. Każdy z nich posiada unikalne, wpojone od najmłodszych lat zdolności, własny bagaż przeżyć. Dla jednych Wezwanie to przekleństwo, dla innych cel, dla którego żyli. Zwycięzca (oczywiście) może być tylko jeden.

Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy.”

„Edgame. Wezwanie” jest książką, w którą – w moim odczuciu – bardzo ciężko jest się wciągnąć. Drewniani bohaterowie, częste przeskoki między ich punktem widzenia, irracjonalne decyzje, których czytelnik nijak nie jest w stanie pojąć. Mało zachęcające, prawda?
Jednak w momencie, w którym poczujecie już zwątpienie, następuje zmiana. Zaczynacie przyzwyczajać się do stylu pisania autora, akcja przyspiesza, zwroty stają się mniej przewidywalne i jesteście już w stanie stwierdzić, którym bohaterom chcecie kibicować. A koniec książki – choć nie powala na kolana ani nie powoduje zwarcia neuronów – zdecydowanie zachęca do przeczytania kolejnej części. Dowodem na to jest choćby fakt, że nabyłam ją od razu po skończeniu czytania i zerka teraz na mnie z półki.

Jesteśmy ludźmi. Mamy jedno życie i powinno się je szanować. Dlatego zabijanie musi być przemyślaną, świadomą decyzją.”

Cóż mogę powiedzieć? Głównym odczuciem po zamknięciu książki jest… pewien niedosyt. Nie wiem, jak dokładnie sprecyzować z czego on wynika. Może z wrażenia, że z fabuły dało się wyciągnąć więcej. Więcej emocji, więcej opisów wewnętrznych przeżyć, które pozwoliłby nam pokochać bohaterów, kibicować im z całego serca, czytać z zapartym tchem i odczuwać żal, kiedy przychodzi nam się z nimi pożegnać. A jednak w książce raczej spotkać możemy jedynie echo, cień tych odczuć.

Było całkiem dobrze. Jednak dosyć wtórnie i – niestety – bez większych wrażeń. Ale trzymam kciuki za kontynuację.

A jaka była Wasza reakcja? Czy pokochaliście bohaterów Endgame czy również czujecie się trochę zawiedzeni? Podzielcie się swoim zdaniem! :)


Wydawnictwo: Sine Qua Non
Gatunek: fantasy/science fiction
Ocena: 6/10

You Might Also Like

2 komentarze:

  1. Hmmm to prawda, że pierwsza część jest dość schematyczna i momentami nudna, ale mimo to polecam Ci przeczytać drugi tom. Dzieje się o wiele więcej i jest kilka takich momentów, gdzie na pewno będziesz zaskoczona ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam opinię, że pierwsza część jest swego rodzaju wprowadzeniem do świata i zasad, a druga i trzecia są tymi zaskakującymi i pełnymi akcji. No cóż, pożyjemy zobaczymy ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń