Król Złodziei - Cornelia Funke
Dla większości z nas dzieciństwo
jest magicznym okresem pełnym maleńkich cudów. To poznawanie
świata i odkrywanie jego barw. To niewinność. To ciepłe łóżko,
które raz po raz zamienia się w niezniszczalny jacht czy ogromny
zamek w zależności od naszej wyobraźni. I rodzice, którzy
dzielnie wypędzają potwory spod fundamentów tego królestwa. A
przede wszystkim – jest to posiadanie bezpiecznej przystani
wypełnionej miłością i zrozumieniem. Jednakże nie każdy może
mieć to szczęście.
Dwunastoletniemu Prosperowi
i pięcioletniemu Bo cały świat runął na głowę. Ich matka właśnie zmarła, a
pedantyczna ciotka Estera chce zająć się jedynie młodszym
chłopcem. Jednak rodzeństwo ani myśli dać się rozdzielić. Razem
uciekają do Wenecji – miasta magii i przygód, o którym
uwielbiała opowiadać im matka. Ale choć miasto jest równie piękne
jak w jej historiach, to jego uroki nie są w stanie uchronić
chłopców od chorób czy głodu. I kiedy wydawałoby się już, że
Prosper i Bo nie znajdą bezpiecznej kryjówki, zjawia się Osa i
zabiera ich do opuszczonego kina, gdzie przebywają inni młodzi
uciekinierzy. A opiekę nad nimi sprawuje tajemniczy chłopiec, który
każe nazywać się Królem Złodziei. Jednak Król Złodziei skrywa pewien sekret. I gdyby tego było mało ciotka Estera nie ma zamiaru pozwolić małemu
Bo pozostać z bratem, więc wraz z mężem przyjeżdża do Wenecji i
wynajmuje detektywa. A to dopiero początek problemów.
„Król Złodziei” to
przede wszystkim opowieść o szóstce dzieciaków – Prosperze, Bo,
Osie, Ricco, Mosce oraz Scipio, którzy próbują odnaleźć się w
rzeczywistości pełnej dorosłych. Są to postacie skrajnie różne,
mające inną przeszłość i szukające innej przyszłości. Ale
mimo to łączy ich przyjaźń i ogromna lojalność typowa dla
dzieci, które musiały wiele przejść by wytrwać i dojść do
miejsca, w którym się teraz znajdują. I jakiekolwiek problemy nie
pojawiają się na ich drodze, próbują przezwyciężyć je razem.
Z tego, co napisałam
wcześniej może wynikać, że „Król Złodziei” to bardzo
poważna powieść o biednych dzieciach, która będzie wyciskała
łzy z czytelnika i kazała bić się w pierś nad złem tego świata.
Ale nic bardziej mylnego. Choć książka ta porusza ważne sprawy,
to robi to w bardzo delikatny i subtelny sposób, ukrywając gorzką
prawdę pod niesamowitymi przygodami sześciorga przyjaciół. Ta historia tętni magią, przyjaźnią i tajemnicami, które splatają losy
całkowicie różnych ludzi. Będziemy wędrować po uliczkach pełnej
cudów Wenecji, aż w końcu dotrzemy do magicznej karuzeli, za którą
większość ludzi oddałaby wszystko. Bo dla niektórych stanie się
dorosłym jest jedynym sposobem by uciec od tego, z czym jako dzieci
nie byli w stanie się zmierzyć. A inni chcieliby odzyskać
dzieciństwo, które zostało im zabrane.
„- Czy ty też czasem chciałbyś być już dorosły? - zapytał, gdy przechodzili przez most, patrząc na swoje odbicie w wodzie.
Ricco, zdumiony, pokręcił głową.
- Nie, po co? To przecież wygodne być małym. Nie rzucasz się w oczy i szybciej się najadasz. Wiesz, co zawsze mówi Scipio? Dzieci to gąsienice, a dorośli to motyle. I żaden motyl nie pamięta, jak to jest być gąsienicą.”
Bardzo dużo czasu pani
Cornelia Funke poświęca właśnie dzieciństwu. Prawie wszystkie
wątki w którymś momencie obracają się wokół chęci powrotu do młodzieńczych lat
lub marzeniom o staniu się dorosłym. Poznajemy postacie, które z
nostalgią patrzą w przeszłość oraz takie, które już dawno
zapomniały, jak to jest być dzieckiem. Jednak niezwykłe jest to, w
jaki sposób nasza gromadka oddziałuje na bohaterów pojawiających
się na kartach historii. Niektórych czytelnik polubi, innych nie,
jednak żadni nie pozostaną mu obojętni. To właśnie jeden z
dużych atutów tej książki – wszystkie postacie są barwne,
przedstawione w ciekawy sposób i posiadające pewne
charakterystyczne cechy, dzięki czemu nawet „ci źli” będą dla
nas interesujący.
Czytając „Króla
Złodziei” nie sposób nie czuć magii, która płynie z tej
opowieści i delikatnie porusza w czytelniku głęboko ukryte struny,
o istnieniu których być może już dawno zapomniał.
To książka dla wszystkich.
Dzieci dadzą się porwać w wir przygód młodych przyjaciół, za
to dorośli czytelnicy docenią finezyjność, z jaką autorka
próbuje nam przypomnieć o tym, jakie wartości są w życiu ważne.
I że powinniśmy starannie pielęgnować dziecko, które nadal mamy
w sobie.
„Dorośli nie pamiętają tego, jak to jest być dzieckiem. Naprawdę nie pamiętają, wierz mi. Zapomnieli o ile większy wydawał się wtedy świat. Jak trudno było wdrapać się na krzesło. I jak to było zawsze patrzeć do góry. Zapomnieli. Już tego nie wiedzą. Ty też zapomnisz. Czasem dorośli opowiadają, jak to było pięknie być dzieckiem. Nawet marzą o tym, by znów nim być. Ale o czym marzyli, będąc dziećmi?Jak myślisz? Sądzę, że marzyli o tym, by w końcu dorosnąć.”
Muszę jeszcze wspomnieć o
technicznych sprawach „Króla Złodziei”. Po pierwsze – bardzo
ładna, intrygująca okładka, która zdecydowanie zachęca do
zapoznania się z treścią książki. Po drugie – miłe dla oka,
wykonane w charakterystycznym stylu ilustracje, które co jakiś czas
przewijają się na stronach powieści. I w jakiś niezwykły sposób
jeszcze bardziej podkreślają jej baśniowość.
Ocena: 8/10
A'propos Twojej listy BBC - u mnie funkcjonuje cykl "Popołudnia z klasyką". Jeśli znajdziesz tam ksiązkę, którą przeczytałaś - podrzuć linka, a ja umieszczę go w poście na stałe. :) Chodzi mi o to, by "zbierać" opinie po klasyce, które krążą po Internetach. :D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i bardzo chętnie podrzucę linka, jeśli tylko uda mi się coś nabazgrolić. Choć powiem szczerze - strasznie boję się pisać o klasyce. Ale prędzej czy później będę chciała spróbować swoich sił :)
UsuńJa nie piszę recenzji klasyki. Uważam, że nie mam kompetencji. Ale swoje luźne przemyślenia, żeby promować klasykę - czemu nie? :)
UsuńBardzo lubię autorkę :) mimo, że wcale nie zaczynałam od "Atramentowej trylogii".
OdpowiedzUsuńfajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń