Próby Ognia - James Dashner
Z kontynuacjami na ogół jest taki
problem, że nigdy nie wiemy, czego możemy się dalej spodziewać.
Co jeśli autor zechce poprowadzić fabułę w zupełnie inną
stronę, niż byśmy chcieli? A jeśli kolejna część okaże się
kompletną klapą? Bohaterowie staną się płascy, akcja
przewidywalna, a dialogi osiągną poziom absurdu? A my będziemy
musieli odłożyć książkę, zanim zdąży całkowicie pogrążyć
pierwszą część? Dlatego często sięgamy po kontynuacje z pewną
rezerwą, małą dozą sceptycyzmu i przede wszystkim nadzieją, że
stanie na wysokości zadania i będzie godna swojej poprzedniczki.
Jednak przy „Próbach Ognia” nie musimy się niczego obawiać.
Streferom udało się wydostać z
Labiryntu i znaleźć bezpieczną przystań. Mają nadzieję, że to
już koniec chorego horroru, w którym grali główne role. Teraz
wszystkim zajmą się dorośli, a oni postarają się wrócić do
siebie po przeżytym koszmarze i po prostu zapomnieć. O ile
kiedykolwiek uda im się wymazać przeszłość z pamięci. Jednak
ich nadzieja zostaje brutalne rozwiana, gdy budzi ich gromada
Poparzeńców, próbujących przedrzeć się do pokoju przez okna.
Gdy chłopcy dostają się do stołówki, wstrząsa nimi przerażający
widok. A jakby tego było mało, Teresa zniknęła, a na jej miejsce
pojawił się nieznany chłopak. Wkrótce koszmar zaczynie się na
nowo.
„Więzień Labiryntu” był
książką, która zdecydowanie do mnie przemówiła. Po prostu
uwielbiam takie historie, gdzie niczego nie można być pewnym, za
każdym rogiem czeka jakieś niebezpieczeństwo i obłęd, a każde
kolejne wydarzenie przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Sięgając
po „Próby Ognia” bałam się, że nie dadzą rady
dotrzymać tempa pierwszej części. Że niczym już nie zaskoczą.
Że prawdopodobnie sam Labirynt był najlepszym pomysłem i dalej nie
będzie już tak ciekawie. Bardzo się pomyliłam.
Już od jakiegoś czasu zauważyłam,
że chłopcy jako główni bohaterowie bardziej do mnie przemawiają.
Więcej działają, mniej się rozczulają nad swoim losem. Thomas
jest postacią, która potrafi się podnieść z każdego dołka i
zawsze wybiera walkę. Choć momentami jest zbyt idealny, jednak cały
czas napędza akcje, nie pozwalając czytelnikowi się nudzić. Nim
ogarniemy, co właśnie się wydarzyło, autor już serwuje nam nowe
wrażenia. Jednak moją nieprzerwaną sympatią już od pierwszej części
cieszy się Minho. To postać bardzo wyraźna, z silnie
zarysowanym charakterem, zawsze gotowa do konfrontacji, może trochę zbyt
agresywna, jednak też bardzo sarkastyczna i zabawna. Na jego
nieobecności powieść zdecydowanie wiele by straciła. Z czasem
pojawiają się również nowi, ciekawi bohaterzy.
„Thomas odwrócił się do Minho i posłał mu przerysowany, teatralny uśmiech.
- Masz, zadowolony?
- Stary – odparł tamten – brzydki jesteś jak fuj.”
Wielką uwagę zwracają
charakterystyczne zwroty, którymi posługują się Streferzy.
„Zawrzyjcie twarzoskłon”, „fuj”, „pikolony” to słowa,
które pojawiały się tak często, że w końcu przestałam uważać
je za obce, i czasem zdarza mi się ich używać w prawdziwym życiu.
Na szczęście niezbyt często.
Tym, co sprawia, że „Próby
Ognia” czyta się na jednym wdechu jest wiecznie pędząca
akcja. Otwieramy książkę i już po pierwszej stronie wiemy, że
nie będziemy mieli czasu, by się nudzić. Autor wykazuje się
naprawdę wielką pomysłowością, fundując bohaterom coraz to nowe
przeszkody do pokonania. Mimo, że nadal nie jesteśmy w stanie
stwierdzić, o co właściwie w tym wszystkim chodzi, to już
dostajemy więcej informacji na temat przeszłych wydarzeń na
świecie, jak mniej-więcej wyglądają teraz realia oraz czym jest
DRESZCZ i Pożoga.
„- Cholera, wygląda na to, że znaleźliśmy się w piekle. Zawsze przypuszczałem, że ty tam trafisz, Minho, ale nie sądziłem, że ja też.”
„Próby Ognia” nie są książką
dla wszystkich. Wiele jest tu wydarzeń i „postaci”, które mogą
wydać się zbyt abstrakcyjne i nieprawdopodobne. Jednak dla fanów
książek z pogranicza science fiction na pewno będzie idealna.
Osobiście gorąco zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią,
jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
Ocena: 9/10
To, co podoba mi się w trylogii Dashnera, to zmieniające się otoczenie. Zazwyczaj w tego typu książkach bohaterowie przez wszystkie tomy podróżują po tym samym świecie i jedynie stają w obliczu innych (lub inaczej sformułowanych) problemów. Tu drugi tom wygląda na coś zupełnie innego. :) Chętnie sięgnę w końcu po kontynuację, po pierwsza część podobała mi się. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, największym plusem "Prób Ognia" są ciągle zmieniające się okoliczności i miejsca, nie ma żadnej stałości. Myślę, że się nie rozczarujesz :)
UsuńNie czytałam jeszcze pierwszej części, więc pewnie skorzystam z Twojej rady.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam :)
UsuńBrzmi naprawdę ciekawie. Dodaję to swojej listy must have ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dużo dobrego słyszałam o tej serii, ale jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z pierwszym tomem. Będzie to trzeba kiedyś zmienić :)
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam, że "Więzień Labiryntu" jakoś mnie do siebie nie przekonał, mimo że miałam okazję go recenzować. Także i drugi tom raczej długo poczeka :)
OdpowiedzUsuń